Kolejni strażnicy-trytony prowadzili nas przez kolejne sale, aż w końcu weszliśmy do jednej szczególnie dużej. Vestacko siedział na tronie godnym Posejdona - wyglądał jak zwykły człowiek, tylko z błękitną skórą, granatową brodą i... oczami jak u morskiej płaskudy. (xD)
-Vestacko. Masz. - położyłem w powietrzu kilka zwojów, a te popłynęły do mężczyzny.
-Twoja partnerka? - rzucił Vestacko, łapiąc papiery i wskazując na Alyss.
-Jaka tam partnerka. Znajoma. Zgadzają się? - wskazałem brodą na zwoje.
-Jeszcze nie przejrzałem. - rozzłościł się Vestacko. -Daj żesz chwilę.
-Jasne, jasne.